Chrzest kolonijny – nikogo nie ominie

Pierwszemu samodzielnemu wyjazdowi dziecka na kolonie czy też obozy młodzieżowe towarzyszy od zawsze jeden nieodłączny element, tj. chrzest bojowy. By stać się obozowiczem z krwi i kości, poczuć obozowego ducha, każdy uczestnik wypoczynku musi przejść prawdziwy kolonijny chrzest. Chrzest kolonijny nigdy nie wygląda tak samo, choć pewne części tego rytuału wyglądają podobnie. Wszystko zależy od pomysłowości starszych obozowiczów, którzy wymyślają zadania dla „świeżaków”. Z reguły osoba, która jest pierwszy raz na koloniach podczas chrztu musi wykonać czynności, takie jak wypicie szklanki mleka, przesłodzonej herbaty, przesolonego kompotu lub soku z cytryny z uśmiechem na twarzy jak i zjedzenie okropnych, niesmacznych potraw. Kolejnym zadaniem, jakie czeka na uczestników kolonii letnich, jest ubranie dziwnych strojów albo wysmarowanie ciała innymi lepkimi maziami lub kolorowymi farbkami, a następnie marsz w takiej postaci ulicami miasta bądź miejscowości wypoczynkowej. Ponadto, nierzadko możemy spotkać się na obozach młodzieżowych czy też koloniach z takimi zadaniami dla „nowych” obozowiczów jak pokonanie toru przeszkód w workach albo na hulajnogach, przejście po pokrzywach i szyszkach czy też odgadywanie rozmaitych przedmiotów po dotyku z zawiązaną przepaską na oczach. Jeśli obozy mają miejsce and morzem, chrzest kolonijny kończy się zazwyczaj kąpielą w morzu. Obowiązkową częścią prawie każdego chrztu kolonijnego jest złożenie przysięgi, wcześniej ułożonej przez starszych kolonistów, której tekst jest trochę kompromitujący dla składającego przysięgę, niemniej nie obelżywy. Obecnie żadne kolonie i obozy młodzieżowe nie mogą się odbyć bez chrztu; wpisał się on mocno w tradycję letnich wyjazdów. Mnóstwo obozowiczów wspomina go bardzo dobrze, jako niesamowitą przygodę. Zresztą podczas takiego rytuału chodzi tylko i wyłącznie o wspaniałą zabawę i niezapomniane przeżycia, nie zaś o to by komuś wyrządzić przykrość, stąd warto podchodzić do niego z dystansem.